AMATOR PROSTOTY

Nazywam  się  Przemek  Fita,  urodziłem się w 1973  roku  w Raciborzu. Jeśli chodzi o fotografię, robiłem zdjęcia od małego, od zawsze,

ale tak na poważnie wszystko zaczęło się pod koniec lat 90. Chodziłem wtedy do szkoły fotograficznej, której nota bene nie ukończyłem.

 

Marc Bonnetin

Przemek Fita

 

 

Zaczynałeś od fotografii srebrnej?

Ja tylko zajmuję się tym typem fotografii. Sam robię zdjęcia, sam wywołuję, kopiuję. W domu mam swoją własną ciemnię. Fotografia numeryczna nie interesuje mnie w ogóle.

A co lubisz w laboratorium?

Przede wszystkim pełną kontrolę procesu. Jeśli coś się nie uda, to tylko z mojej winy, nikogo więcej. Próbowałem kiedyś fotografii cyfrowej, ale ponieważ nie lubię komputera i jest bardzo trudno o odbitki, nie czuję potrzeby, by inwestować w wielką drukarkę. Nie udało mi się wydrukować zdjęcia takiej jakości, jaką mogę uzyskać w ciemni. Poza tym ja lubię się tym bawić. Kiedy czujesz tworzywo, czujesz tę chemię, frajda jest dużo większa.

To pokazuje, że rola techniki jest ważna dla Ciebie?

Tak  samo  ważna  jak  treść!  Czasami  jest  tak,  że  ktoś  nie  ma  techniki,  ale  ma  oko i tym ratuje swoje zdjęcia. W moich zdjęciach oba te elementy są równie ważne. Fascynuje mnie trochę fotografia czeska, trochę amerykańska. Moim największym mistrzem jest Wojciech Zawadzki z Jeleniej Góry. Jest on prekursorem fotografii elementarnej. To mnie kiedyś urzekło i w tym kierunku poszedłem.

Jakie są Twoje ulubione tematy?

Te   z   najbliższej   codzienności.   Od    dłuższego    czasu    pracuję   nad   takim   pomysłem:   mój   przyjaciel   fotograficzny   zrobił

pracę   dyplomowa,  która   nosi   tytuł   "Habitat",  czyli   przestrzeń,   w   której   żyję.   Ja   to   odebrałem   jako   bardzo   osobistą,

a  z  drugiej   strony   jako bardzo uniwersalną przestrzeń człowieka.

Przez  2-3  lata  myślałem  nad  tym,  jak  ja  bym  podszedł  do  tematu  i  w  końcu  gdy  się zato zabrałem, przejrzałem zdjęcia, doszedłem  do  wniosku,  że  to  nic  innego  jak  metoda, którą  stosowałem  do  tej  pory.  Kiedyś  ktoś  się  ze mnie śmiał, mówiąc, 

że  jestem  tak  leniwy,  iż  nie  chce  mi  się wychodzić z domu z aparatem. Ale ja naprawdę fotografuję moja najbliższą przestrzeń.

Ja  raczej  nie  podróżuję  i  dlatego  ograniczam  się  do  fotografowania  tego,  co  jest  tu  na  miejscu.  Myślę  teraz  jak sfotografować to, co się dzieje między moim mieszkaniem a pracą. Z drugiej strony moja fotografia jest bez ludzi.

Nie ma tu człowieka bezpośrednio, tylko ślady jego obecności.

Kiedyś robiłem też portrety, wtedy używałem innego oświetlenia, dziś sięgam tylko po światło naturalne.

Czy przygotowujesz swoje zdjęcia, czy raczej jest to działanie spontaniczne?

I  tak,  i  tak.  Często  po  prostu  przechodzę  obok  danej  rzeczy, a potem nagle przychodzi taki moment i... Wtedy pędzę po aparat i  działam.  Kiedyś  zaobserwowałem  ciekawe  efekty  w  mieszkaniu,  a  potem  oczekiwałem,  by  następnego dnia też było słońce, aby móc ponownie zobaczyć tą samą grę świateł.

I udało się?

Tak,  udało!  Kiedyś  przytrafiła  mi  się  taka  sytuacja:  wracając  z pracy zobaczyłem w parku rzeźbę nakrytą plandeką. Poszedłem po  aparat  i  kiedy  wróciłem,  zacząłęm  ją  fotografować.  Już  padał  deszcz. To moje  jedyne  zdjęcie, które zostało zrobione

poza tą najbliższą przestrzenią.

Z jakiego sprzętu korzystasz?

Mamiya C220 i korzystam ze statywu. Dostałem od Pana Bolesława Stachowa aparat do zdjęć 6 x 4,5 i jest nowa seria zdjęć robionych tym aparatem. Robię wyłącznie czarno-białe zdjęcia. Kolor jest dla mnie za mocny.

A jak pracujesz? Czy masz czas, by fotografować?

Pod tym względem czuję się jak prawdziwy amator. Robię zdjęcia tylko wtedy, kiedy mogę. Moja fotografia powstaje "przy okazji". Pracuję nad zdjęciami seryjnie i indywidualnie. Są takie zdjęcia "strzałowe", a są takie, które tworzą pewien ciąg.

Jeśli masz pomysł na jakąś serię, czy działasz wtedy według osi głównej, dodając potem detale?

Nie, to nie tak. Mam ogólną koncepcję: miejsce, w którym żyję. Zastanawiałem się jak to przedstawić, ale chyba wszystko powstaje dopiero w trakcie tworzenia.

Czy wystawiasz swoje prace?

Nie,  nie  mam  ochoty,  robię  zdjęcia  tylko  dla  mnie.  Nie  interesuje  mnie  pokazywanie  ich  innym,  bo  nikogo  nie  interesuje, co ja robię.

Myślę, że warto by było pokazać Twoje prace, bo to co robisz, jest bardzo oryginalne.

Nie  umiem  pracować  na  zlecenie,  dlatego  nie   szukam  sposobu,  by  pokazywać  swoje  prace.  Chcę,  by  nadal  fotografia  sprawiała mi radość, dlatego nie mogę temu zaszkodzić. Jeśli ktoś chce zobaczyć moje zdjęcia, chętnie mu je pokażę.

Natomiast nie szukam publiki, rozgłosu, galerii.

Tak więc Twoje zdjęcia są kameralne.

Tak, specjalnie robię małe zdjęcia, które mają rozmawiać z odbiorcą na krótkim dystansie. Ich celem nie jest powalać wielkością.

Czy widzisz różnice między początkiem swojej pasji fotograficznej, a dniem dzisiejszym?

Tak, widzę, choć trudno mówić o ewolucji. Wcześniej robiłem sporo portetów, trochę aktów. To mnie fascynowało. W pewnym momencie zmieniłem  tematykę.  Być  może wróciłbym jeszcze do portretu, ale trochę się obawiam. Kiedyś po prostu instynktownie fotografowałem, a teraz gdy to robię, muszę wszystko przemyśleć, nie mam miejsca na improwizację. Poza tym, aby zrobić dobry portret, trzeba poświęcić drugiej osobie, modelowi, sporo czasu. I być może po to sięgnę, ale nie teraz.

A czy planujesz chociaż następne projekty?

Nie, czasami jest tak, że nie sięgam po aparat całymi miesiącami... Fotografia była ze mną od zawsze: dziadek i tata fotografowali. Tata miał wielu przyjaiół, którzy robili zdjęcia i chcąc nie chcąc chłonąłem tę fotografię. Mentorem stał się dla mnie Pan Bolesław Stachow, który obdarował mnie jeszcze mnóstwem różnego sprzętu. Dziś posiadam naprawdę wiele różnych aparatów. Radą służył mi także Pan Marek Krakowski. Taka solidarność pasjonatów...

 

 

RACIBÓRZ 01.03.2017r.

  Transkrypcja: Małgorzata Sokołowska

                                                                     Korekta: Marek Rapnicki