„JESTEM W TAKIM WIEKU, ŻE ŻYCIE BEZ OPERY JEST JUŻ NIEMOŻLIWE“
Nazywam się Tomasz Jedz. Jestem śpiewakiem operowym, tenorem.
Urodziłem się w Raciborzu, ukończyłem Akademię Muzyczną we Wrocławiu na Wydziale Wokalno-Aktorskim. Debiutowałem rolą Ismaela w "Nabucco" w Teatrze Wielkim w Łodzi. Z tym teatrem
byłem związany przez wiele lat. Obecnie jestem tzw. wolnym strzelcem, śpiewam gościnnie od ponad 20 lat w wielu teatrach operowych i muzycznych. Wśród najważniejszych ról w mojej
karierze znajdują się: Alfred w „Traviacie” G. Verdiego, Don José w „Carmen” G. Bizeta, Ismael w „Nabucco” G. Verdiego, Maurizio w „Adrianie Lecouvereur” F. Cilea, Kandyd w
„Kandydzie” L. Bernsteina, Chopin w „Kochankowie z klasztoru Valldemosa”
M. Ptaszyńskiej, Artur w „Łucji z Lammermoor” G. Donizettiego.
Otrzymałem również podwójną platynową płytę za nagranie roli Ubaldo Piangiego w musicalu ”Upiór w Operze” A. L. Webbera.
"Młody Frankenstein", Teatr Rozrywki - Chorzów - 2017
Marc Bonnetin
Tomasz Jedz
Jakie są Twoje inspiracje artystyczne?
W młodości śpiewałem w chórze I Liceum Ogólnokształcącego prowadzonego przez profesora Piotra Liberę. To właśnie Maestro zaszczepił we mnie miłość do śpiewania, bo pierwotnie chciałem być aktorem.
Czego potrzebujesz, by przygotowywać się do pracy?
Nie śpiewam codziennie, ponieważ opanowałem już technikę śpiewu. Wystarczy mi kilka ćwiczeń rozgrzewających.
Chyba, że jest jakaś większa partia do zrobienia, która wymaga czasu.
Z twoim zawodem związane są liczne podróże?
Teraz już może trochę mniej. Podróżowałem, dając koncerty i spektakle w Zachodniej Europie, np. w Niemczech, Holandii, Francji, Belgii, Wielkiej Brytanii z Teatrem Wielkim w Łodzi, z Operą Krakowską i z Operą Polską.
W jakim języku śpiewasz?
Opera ma to do siebie, że należy śpiewać w oryginale. Trzeba rozumieć to, co się śpiewa, a śpiewam głównie w języku włoskim,
ale też francuskim, angielskim, niemieckim czy rosyjskim.
Śpiewam oczywiście też po polsku, ale, niestety, nasz język nie jest łatwy do śpiewania.
Jakie są Twoje ulubione opery?
Dla mnie opera mogłaby zacząć i skończyć się na Verdim. Kocham wszystko, co on napisał. Lubię też Pucciniego. Szczególnie lubię opery werystyczne.
Opera ma wiele wspólnego z aktorstwem?
Tak, bardzo wiele. Na tym polega cała sztuka operowa, że występując na scenie, nie recytuje się swojej roli, ale się ją śpiewa.
W teatrze dramatycznym rola daje tę możliwość aktorowi, że może on zrobić sobie pauzę tak długą, jak potrzebuje, np. by przypomnieć sobie tekst, a w operze cały czas gra orkiestra i trzeba się trzymać tempa. Są z pewnością tacy śpiewacy, jak Pavarotti, który wychodził na scenę i nie używał zbyt wielu elementów gry aktorskiej, ale śpiewał tak genialnie, że nikomu to nie przeszkadzało. Współczesna opera wymaga jednak dobrego aktorstwa.
Co wnosi w Twoje życie opera?
Jestem w takim wieku, że życie bez opery jest już niemożliwe. Jest to forma uzależnienia.
Niekiedy jestem zmęczony i marzęo odpoczynku, ale przerwa zwykle nie trwa zbyt długo, gdyż zaczynam wtedy potrzebować adrenaliny. Jeśli robi się to wystarczająco dobrze, to nawet sama technika śpiewania jest niezwykłą przyjemnością.
A jeśli jest dobry odbiór ze strony publiczności, zespoły, dyrekcji, krytyki... to jest naprawdę wielkie szczęście.
Ale w moim zawodzie konieczny jest dystans do samego siebie, bo najmniejsza infekcja aparatu głosowego może wykluczyć
z pracy na długo, a to prowadzi do frustracji lub do załamania.
Czy inne dziedziny sztuki wpływają na Twoją pracę?
Nie, kieruje mną tylko opera, teatr. Sięgam także po music-halle. Lubię występować w tym typie sztuki scenicznej.
Czy słuchasz dużo muzyki?
Nie chciałbym Cię oszukiwać... . Nie, nie słucham! Czasami człowiek jest tak zmęczony, że po powrocie z pracy woli ciszę lub słucha czegoś lekkiego. Musi w ten sposób odreagować.
W samochodzie mam nastawione czeskie radio - to mnie odrywa i bawi.
Jakie są Twoje plany na najbliższą przyszłość?
W przyszłym tygodniu zaczynam grać w spektaklu ”Młody Frankenstein” Mela Brooksa i Thomasa Meehana w Teatrze Rozrywki
w Chorzowie. Później ”Opowieści Hoffmanna” Jacques'a Offenbacha w Operze Krakowskiej. Mam jeszcze dwie czy trzy propozycje z Teatru Wielkiego i Teatru Muzycznego w Łodzi, ale nie chciałbym ich zapeszać. Bywają miesiące, kiedy nic się nie dzieje, a później znowu czas, kiedy oferta goni ofertę i pojawia się stres, by to wszystko pogodzić.
Jak przygotowujesz się do spektaklu?
Na początku słucham opery na płycie CD, później zaznaczam kolorem moją partię w nutach, jeżdżę do akompaniatora,
uczę się tekstu i nut na pamięć. Korzystam także z pomocy mojego profesora, który poprawia mnie wokalnie.
I wtedy jestem gotowy do prób.
Na koniec chciałbym dodać, że ja zawsze chętnie wracam do Raciborza. Mam dom pod Raciborzem, a także rodzinę, znajomych, do których lubię wracać. Kiedy byłem młody, ciągnęło mnie do wielkiego miasta. Mieszkałem we Wrocławiu, Łodzi, mam mieszkanie w Warszawie, ale wiem, że to tu, w Raciborzu, czuję się najlepiej. Życie płynie tu wolniej. Na pewno tu powrócę
na stare lata.
Może zacząłbym wtedy uczyć młodzież...? Jeszcze tego do tej pory nie robiłem, ale bardzo chciałbym!
RACIBÓRZ 23.03.2017r.
Transkrypcja: Małgorzata Sokołowska
Korekta: Bogumiła Jankowska
„W Raciborzu od lat brakowało miejsca, które skupiałoby rodzimych artystów działających
w różnych dziedzinach sztuki. A mamy się kim pochwalić! Rok jubileuszowy stwarza szansę
na zwrócenie uwagi na to co nasze, raciborskie. Z taką inicjatywą w Raciborskim Centrum Kultury pojawił się Marc Bonnetin.
Dał pomysł na gotowy projekt RACIBÓRZ – ART, stworzenie wspólnej,
wirtualnej przestrzeni dla prezentacji artystów. Głównym celem, jak sam wspomina, jest dowartościowanie życia artystycznego i kulturalnego miasta, poprzez stworzenie, dostępnego
dla wszystkich, katalogu internetowego artystów oraz działań artystycznych. Marc
jest Francuzem, mieszkając w naszym mieście zwrócił uwagę na niezwykły, artystyczny potencjał Raciborza.
Oddajemy zatem w ręce francuskiego artysty rodzimą sztukę i rozpoczynamy projekt RACIBÓRZ – ART.“
Joanna Maksym-Benczew